11 tys. km i 13 stopni różnicy temperatur dzieli Martineza od jego ojczyzny, Kolumbii, gdy w deszczowy, szary poranek biegnie przez błotnisty okop. Ma na sobie mundur z ukraińskim naszywką, a w rękach trzyma karabin szturmowy AK 47, którym strzela do korytarzy przed sobą. “Dalej, dalej, dalej!” — krzyczy z góry ukraiński instruktor po hiszpańsku, podczas gdy inny rekrut rzuca plastikowym granatem do rowu.