- cross-posted to:
- musiczka@szmer.info
- cross-posted to:
- musiczka@szmer.info
Jeszcze dwie dekady temu polski rap był głosem społecznych nizin. Mówił o biedzie, przemocy, frustracji i braku perspektyw. Był krzykiem ludzi z blokowisk — ludzi którzy nie mieli głosu w mediach, w polityce, ani w świecie biznesu. Raperzy mówili w imieniu tych, których system zostawił na marginesie. To nie była tylko obserwacja z zewnątrz, lecz głos ludzi, którzy sami żyli w biedzie, gniewie i poczuciu wykluczenia. Dziś wielu z tych samych artystów pozuje na konserwatywnych moralistów, przedsiębiorców i samozwańczych obrońców tradycji. Co się stało z polskim hip-hopem, że bunt zamienił w akceptację, lojalność i poszanowanie wobec władzy?
🧠 Brak świadomości klasowej Większość polskich raperów od początku mówiła o „systemie”, ale nigdy do końca nie zrozumiała, czym on naprawdę jest. W tekstach pojawiały się hasła o złych politykach, skorumpowanym państwie i bezdusznym aparacie urzędniczym, lecz mało kto widział, że prawdziwym przeciwnikiem jest zinstytucjonalizowana hierarchia — państwowa, ekonomiczna i kulturowa — która podporządkowuje człowieka logice władzy i pieniądza. Gdy część z nich dorobiła się na muzyce, ubraniach i reklamach, naturalnie przeszli na stronę tych, którzy z systemu korzystają. W praktyce stali się tym, przeciw czemu kiedyś rapowali.
💰 Mit sukcesu po transformacji Polska transformacja ustrojowa wpoiła całemu społeczeństwu jeden dogmat: „kto chce, ten może”. Sukces utożsamiono z indywidualną zaradnością, a nie z solidarnością czy równością. Rap, który wyrastał w USA w realiach kapitalistycznego „American Dream”, idealnie się z tym zgrał. Z czasem przekaz uliczny ewoluował — z „żyjemy w biedzie, system nas gniecie” w „ja mam hajs, ty nie, więc się ogarnij”. Z buntu wobec nierówności narodziła się estetyka samouwielbienia i pogardy dla słabszych.
🕳️ Polityczna próżnia i antyintelektualizm W Polsce mówienie o nierównościach społecznych automatycznie kojarzy się z komunizmem, więc raperzy unikali takich tematów. Nie mieli dostępu do języka, którym mogliby opisać swoje doświadczenia z perspektywy klasowej. Kiedyś mówili intuicyjnie o biedzie, dziś — bez refleksji — powtarzają hasła o „wolności” i „patriotyzmie”, które podsuwają im prawicowi politycy. W efekcie hip-hop, który miał być kontrkulturą, stał się tubą narodowego populizmu.
💼 Strach przed utratą pozycji Z czasem wielu raperów stało się właścicielami marek, firm, klubów czy wytwórni. Dorobili się, „dorośli”, a wraz z tym zniknęła im z głowy idea rewolucji. Bo jak walczyć z systemem, jeśli samemu ma się w nim wygodną pozycję? Dziś nie krzyczą już „walcz o swoje”, tylko „rób hajs, nie marudź”. Bunt został zastąpiony przez coachingową retorykę sukcesu — tę samą, którą posługują się korporacje i partie neoliberalne.
🛒 Fałszywy bunt jako towar To, co kiedyś było autentycznym gniewem, dziś stało się produktem. Raperzy sprzedają wizerunek „antysystemowych wojowników”, ale w rzeczywistości wspierają te same struktury władzy, które utrwalają biedę i nierówność. Ich bunt kończy się tam, gdzie zaczyna się rynek — jest głośny, efektowny i kompletnie nieszkodliwy. W rezultacie hip-hop, który miał być głosem wykluczonych, stał się estetyką konserwatywnego populizmu, w którym dominuje siła, męskość i hierarchia.
🎤 Epilog: utracony głos ulicy Polski rap dorósł — ale nie w tym sensie, w jakim miał dorosnąć. Zamiast wykształcić świadomość społeczną i polityczną, poszedł w stronę wygodnego konformizmu. Zamiast walczyć o równość, nauczył się zarabiać na nierównościach. Dziś trudno już znaleźć w nim autentyczny gniew — został zastąpiony przez nostalgię i autopromocję. A przecież to właśnie z bloków i slumsów, z biedy i gniewu na niesprawiedliwość narodziła się kultura, która miała zmienić świat.
Autorstwa: Myśl Anarchistyczna


Sie pan Czatek Dżipitowski napracował przy pisaniu tego tekstu
I nazużywał wody żeby zrobić obrazek. W dodatku napisał same banały, bez przykładów, bez cytatów, dosłownie nuda w chuj. Tzn są cytaty, ale wymyślone.